Raz – dwa – trzy – cztery –
niech ambasador nosi ordery,
nam jedna szarża do nieba wzwyż,
i jeden order nad grobem krzyż.
Raz – dwa – trzy – cztery –
niech pan minister nosi lakiery,
nam dziury w butach, głodno i chłód,
lecz wolność lepsza niż głupi but.
Raz – dwa – trzy – cztery –
niechaj homara jedzą frajery,
to chociaż kamień do gęby włóż,
lecz za toś, bracie, żołnierz, nie tchórz.
Raz – dwa – trzy – cztery –
woda czy góra, leź do cholery,
z naszych to ramion czy tak, czy siak,
wytryśnie Polska wolna jak ptak.