Caption align here

Blog Full Left Sidebar With Frame

W po­to­ku wło­sów two­ich, w rze­ce ust kniei jak wie­czór – ciem­nej wo­ła­nie nada­rem­ne, da­rem­ny plusk. Jesz­cze w mro­ku owi­nę, tak jesz­cze róża nocy i mie­nie świat ga­łąz­ka, strzę­pem albo ge­stem, po­tem nie­mo się sto­czy, smu­ga przej­dzie przez oczy i po­wiem: nie bę­dąc – je­stem. Jesz­cze tak w cie­bie pły­nąc, nio­sąc cię tak od­bi­tą w źre­ni­cach lub u po­wiek za­wi­słą jak łzę, usły­szę w to­bie mo­rze del­fi­nem srebr­nie ryte, w...
Read More
Bry­ła ciem­na, gdzie dymy bure, po­czer­nia­łe twa­rze po­ko­leń, nie do­tknię­te mi­ło­ści chmu­ry, prze­ora­ne cier­pie­nia role. Mia­sto groź­ne jak ob­ryw trum­ny. Cza­sem głu­chym jak burz ma­czu­gą za­wa­lo­ne w prze­paść i dum­ne jak lew czar­ny, co kona dłu­go. Wpar­ło łapy ludz­kich ro­jo­wisk w głu­chych ulic rowy wy­ga­słe, war­cząc cze­ka i wę­szy gro­by w no­cach krwa­wych i gro­mach ja­snych. Jesz­cze przez nie na­jeźdź­ców lawa jako dym się dusz­ny po­wle­cze, ze­tnie gło­wy, po­sie­je tra­wy...
Read More
Mat­ko! czy są gdzieś jesz­cze te ci­che go­dzi­ny snów o sła­wie, zwy­cię­stwie i ży­ciu-bez­klę­sce, ma­rzo­ne i za­klę­te: z Bo­giem, sła­wą, sy­nem. Mat­ko! czy są gdzieś jesz­cze te ja­sne go­dzi­ny? Go­dzi­ny… zgo­nów, ży­cia po­de­pta­ne bu­tem, roz­bi­te na mi­nu­ty i se­kun­dy bólu, w ostrza bro­ni i wal­ki po­trze­bą prze­ku­te, cią­żą­ce z kro­kiem na­przód oło­wia­ną kulą. Były dni – roz­pa­lo­ne szczę­ściem nie­zmie­rzo­nym, były dni – za­chla­pa­ne bło­tem li­lie bia­łe, były dni – jak...
Read More
O, przyjdź do mnie, ko­cha­na, choć we śnie, wio­sna kwia­ty uprzę­dła tak bia­ło, tak wcze­śnie. O, przyjdź do mnie i ręce mi po­daj, czar­na, kwia­tem za­snu­ła się bia­łym, rzek woda. Ja tu tę­sk­nię, a ty gdzieś da­le­ko, stru­mień spły­nął po­zna­nia zło­ci­sty chwil rze­ką . . . . . . . . . . . . . . . . . . drze­wa śnie­giem gdzieś pła­czą… da­le­ko…
Read More
Ty je­steś moje imię i w kształ­cie, i w przy­czy­nie, i moje dłu­to lot­ne. Ja je­stem, za­nim mi­nie wiek na ko­niu-bez­czy­nie, pta­ków i chmur zie­lo­nych złot­nik. Ty je­steś we mnie ja­skier w chmu­rze rzeź­bio­ny bla­skiem nad czyn sa­mot­ny. Ja z cie­bie ulew pia­skiem runo burz, co nie ga­śnie, każ­dym ży­ciem i śmier­cią sto­krot­ny. Ty je­steś mar­mur żywy, przez któ­ry kształt mi przy­był, kształt w wi­chu­rze o świ­cie wi­dzia­ny, któ­ry o...
Read More
1 7 8 9 10 11 12
Skip to content