admin

By

Zglisz­cza. Ta­kie już pra­wo wy­ra­stać z po­pio­łów. Wiatr roz­rzu­ca kwia­ty przej­rzy­ste jak szkło. Po­daj ręce, ko­cha­na, któ­re ku temu są, by się za­my­kać jak koło. O lasy nie­wi­dzial­ne, knie­je, co się chy­lą, i od­dech ich na ustach, i u po­wiek szept: Wiesz, miła – po tych gru­zach, co prze­ro­sły gniew, bę­dzie­my du­chów chwi­lą. O, bo...
Read More
Zima 41r.) Do pal­ców przy­mar­z­ły stru­ny z cien­kie­go krzy­ku ro­ślin. Tak się do­ra­sta do trum­ny, ja­ke­śmy w cza­sie do­ro­śli. Sta­nę­ły rze­ki ognia ścię­te krą pur­pu­ro­wą; po no­cach sen jak po­chod­nia stra­szy ob­cię­tą gło­wą. Cze­goż ty jesz­cze? W mro­zie świat jest jak z tro­cin syp­ki. Oczu stę­ża­ły orzech. To śnieg, to nie ser­ce tak skrzy­pi. Każ­dy...
Read More
Ko­bie­ta, któ­rą ko­cha­łeś, upły­nę­ła w li­sty, spo­tkasz ją w szy­bie każ­de­go tram­wa­ju. Gdy od­po­czy­wasz pod przy­droż­ną gwiaz­dą, w ci­szy zmę­cze­ni od­wa­gą prze­chod­nie przy­sta­ją. Nie śpiesz, zo­sta­niesz za­gna­ny w za­ułek, nie na­dą­żą już sto­pom wy­sa­dzo­ne mo­sty, Da­le­ko oknom do­śpie­wa­no świa­tło: to pal­ce wy­dłu­żo­ne w wiot­ką me­lan­cho­lię ukła­da­ją Szo­pe­na w akro­stych.
Read More
O Bar­ba­ro, o Bar­ba­ro, wśród swych pa­nien wo­dzisz rej, chodź­że z nami, ze swą wia­rą, w boje do da­le­kich kniej. Na śnia­da­nie bę­dziem jeść, o Bar­ba­ro, wody dzban i ku­lek sześć, o Bar­ba­ro, a na obiad wia­tru łyk, o Bar­ba­ro. Lecz kupa ka­mie­ni w szyn­kę się za­mie­ni, kie­dy z nami bę­dziesz ty. O Bar­ba­ro, o...
Read More
Sny dzie­cin­ne pach­nia­ły wa­ni­lią. Jak ode­rwać to ży­cie od trwo­gi? Te dni jak małe boż­ki w oliw­ko­wym le­sie – – wy­ro­sły z nich do­ro­słe wil­ki i ogień opa­li­ły so­sny strze­li­stych unie­sień. Ta­kie to dzie­je, mat­ko. Boli wia­tru ko­lec wbi­ty w dwu­dzie­stą je­sień, kie­dy umiem już naj­trud­niej­sze sło­wa. Na pęk­nię­tym sto­le umie­ra­ją kwia­ty – su­che de­ski...
Read More
Tak ogar­nia­my te lata, a one jak ło­dyż­ki strze­la­ją­ce pod grad. w żół­tym bla­sku jesz­cze zie­lo­na dłoń się prę­ży jak kwiat. Ach, jak w pę­dzie na ru­ma­ku, co szu­mi, ta­kie ru­ma­ki są – jak ulew maszt. Jesz­cze sło­wa, któ­re sie ro­zu­mie: speł­nia się pierw­szy raz. Jesz­cze cia­ło i Bóg co­raz nowy, i du­chów głos u...
Read More
Nie wie­rzę w two­je oczy, jak się nie wie­rzy w nie­bo. Wil­got­ne chmu­ry. Jak co dzień wra­cam z wła­sne­go po­grze­bu. Małe psy bie­gną na­prze­ciw jak nie­me zwie­rze­nia wie­czo­ru. Prze­pły­wam na ukos ulic, na ukos go­dzi­nom i po­rom. Ja­kie to pta­ki do­le­cą? Prze­strzeń Pęk­nię­ta na pół. Jaki to mu­rarz roz­klei wznie­sio­ny przez cie­bie mur? Kto prze­ciw...
Read More
Raz – dwa – trzy – czte­ry – niech am­ba­sa­dor nosi or­de­ry, nam jed­na szar­ża do nie­ba wzwyż, i je­den or­der nad gro­bem krzyż. Raz – dwa – trzy – czte­ry – niech pan mi­ni­ster nosi la­kie­ry, nam dziu­ry w bu­tach, głod­no i chłód, lecz wol­ność lep­sza niż głu­pi but. Raz – dwa – trzy...
Read More
naj­droż­sza, dni jak bań­ki my­dłem gry­zą w oczy to boli. Prze­strzeń – nie da się prze­kro­czyć przyjdź tam: – jest sze­ro­ko, lu­dzie spły­ną obo­jęt­nie obok – – pnie wy­pa­lo­nych drzew. Z tobą po­pły­nie­my prze­strze­nią: głę­bo­kość rze­ka se­le­dy­no­wej ci­szy prze­sy­pie w po­wie­kach rze­ki: – owi­ja­ją słoń­ce na maszt wy­spa, któ­rą zna­my, któ­rą znasz, jest nie­da­le­ko. nasz...
Read More
W po­to­ku wło­sów two­ich, w rze­ce ust kniei jak wie­czór – ciem­nej wo­ła­nie nada­rem­ne, da­rem­ny plusk. Jesz­cze w mro­ku owi­nę, tak jesz­cze róża nocy i mie­nie świat ga­łąz­ka, strzę­pem albo ge­stem, po­tem nie­mo się sto­czy, smu­ga przej­dzie przez oczy i po­wiem: nie bę­dąc – je­stem. Jesz­cze tak w cie­bie pły­nąc, nio­sąc cię tak od­bi­tą w...
Read More
1 2 3 4 5 6

Department Contact Info

Bachelor Of Science in Business Administration

1810 Campus Way NE
Bothell, WA 98011-8246

+1-2345-5432-45
bsba@kuuniver.edu

Mon – Fri 9:00A.M. – 5:00P.M.

Social Info

Student Resources

Skip to content